
Kiedy wiosna ?
09/02/2015Zima, to taki czas, kiedy cala natura śpi. Śpi snem spokojnym otulona śnieżnym puchem, niczym ciepłą kołderką czekając na promienie słońca, które pobudza ją do życia.
Śpią lasy, łąki, rośliny i zwierzęta.
Zima to taki czas, w którym wszystko dzieje się wolniej. Dzień krótki, szary, zimny – więc i energii mniej.
Taka jest kolej rzeczy i taka jest natura.
Ale jest w tym systemie kilka jednostek, które nie idą z prądem, nie śpią i nie odpoczywają. Może troszkę zwolnili tempo, ale teraz, gdy zima ma się ku końcowi, zaczynają przyspieszać.
Jest też pewna grupa ludzi, która późną jesienią ostro zabrała się do pracy.
60 osób wytypowanych do udziału w akcji “Aktywuj się w Triathlonie” zorganizowanej przez Mosir i Radio Gdańsk, zmieniło swój dotychczasowy tryb życia i ruszyło w nieznane. Tak przynajmniej podejrzewam, bo sam mam okazję być w tej grupie.
O co chodzi w całej akcji pisałem na początku grudnia . Jednak od tego czasu upłynęło trochę potu i trochę wody zostało zmącone.
Treningi rowerowe bez zmian. Nadal na sali, nadal z Olą nadal na rowerkach do spinningu. Tylko intensywność jakby większa. Za każdym razem jak wybieram się na trening mam wyrzuty sumienia, że wsiadam w samochód aby dojechać do klubu. To około 4km. Idealny dystans, aby się rozgrzać biegiem przed pedałowaniem.
Po zajęciach rowerowych czuję radość i ulgę, ze samochód stoi na parkingu i czeka. Ale obiecuję, że jak się zmieni trochę aura to zadbam o środowisko ograniczając emisję spalin. Kręcenie na rowerze nie ogranicza się do usadowienia wygodnie tyłka na siodełku i mielenie w rytmie muzyki. O nie. Ola wie, jak wycisnąć z nas ostatnie soki. Jeśli wydaje mi się , że już więcej nie dam rady, Ola udowadnia, że to nieprawda. Coś co kilka tygodni temu wydawało się torturą, teraz jest odpoczynkiem – ale pojawiły się nowe tortury :)
Trening z Olą jest za każdym razem niewiadomą. Nigdy nie wiadomo, czy nastąpi upragniona komenda : “odkręć w lewo, luźniej, odpocznij”, czy jednak częściej słyszane, “dokręć, będzie ciężej…” czy ostatnio bardzo popularne “jeszcze trochę, dasz radę!” :)
Treningi biegowe mamy podobnie jak zajęcia rowerowe raz w tygodniu. Odbywają się nad samym morzem, wiec jest przyjemnie a przy okazji mamy mozliwość zobaczenia ile będziemy musieli przepłynąć w lipcu. Myślę o tym za każdym razem, gdy jestem na molo w Brzeźnie. Same treningi nie ograniczają się do jałowego klepania kilometrów, bo to można robić na osiedlu w samotności. Pojawiają się coraz mocniejsze ćwiczenia biegowe, a to przebieżki, a to interwały. Oczywiście dbamy o poprawność kroku poprzez skipy czy wieloskoki. Oczywiste jest, że jeden trening w tygodniu to mało, ale jest on na tyle inny od codziennych pobiegań, że organizm mocno go odczuwa przez następne dni.
Raz w miesiącu mamy zajęcia na hali sportowej. Tutaj wykonujemy ćwiczenia wzmacniające i ogólnorozwojowe. Bardzo je lubię. Są ciężkie, ale niestety zaniedbywane przeze mnie na co dzień. Nawet jeśli się zabiorę za ćwiczenie w domu, to nigdy nie robię tego z takim zaangażowaniem jak na wspólnych zajęciach.
Jeśli chodzi o pływanie, to tutaj mogę śmiało powiedzieć : tak, nauczyłem się pływać. Opuściliśmy już na stałe mały basen i trenujemy na dużym. To znak, że cała grupa początkujących, w której byłem, a która z czasem się rozrosła o tych, którzy trafili do nas na poprawę techniki – pływa poprawnie technicznie. Nie doskonale, ale bez rażących błędów. Obecne zajęcia mają nas oswoić z pokonaniem dystansu jaki czeka na grupę w lipcu. Mnie czeka dwukrotnie większy dystans w sierpniu. Czuje respekt i nie czuję się komfortowo. Ale z drugiej strony wiem, że się uda. Jestem w stanie pokonać dystans 2km w wodzie. Ale o ściganiu nie ma mowy. Trzeba pamiętać, że pływanie będzie pierwszą dyscypliną, i powinienem z wody wyjść w miarę świeży. Pływanie stylem klasycznym, tzw żabką jest dla mnie czymś przyjemnym i to będzie mój sposób na odpoczynek. Pływanie stylem dowolnym , czyli kraulem na chwilę obecną kosztuje mnie zbyt wiele wysiłku, ale na początku w żabie też tak miałem. Musze znaleźć swój rytm pracy i skorelować go z oddechem i wszystko będzie dobrze.
Przez te dwa miesiące nauczyłem się o wodzie czegoś jeszcze. To nie jest wrogie środowisko. Tylko nieznane. A ludzka natura jest taka, ze jak czegoś nie zna, to się boi. Pływanie pod wodą i wynurzanie tylko po oddech na pierwszych zajęciach wydawało się czymś niemożliwym do osiągnięcia. Teraz właściwie średnio się przejmuję wodą w nosie czy zatokach. Wiem jak się jej pozbyć nie przerywając pływania. Nie udało się nabrać powietrza ? Nie szkodzi, za kilka sekund będzie kolejna okazja. To są elementy, które przyszły same. Przyszły, bo obcowałem z wodnym środowiskiem przez ostanie dwa miesiące intensywniej niż kiedykolwiek przez ostanie 30 lat.
Treningi jakie mamy w ramach akcji “Aktywuj się w Triathlonie” zabierają mi 4 wieczory. Ponad to staram się w miarę możliwości biegać do/z pracy, a gdy brak snu lub ból nóg nie pozwala biec, przesiadam się na rower, jeśli aura pozwala. Czekam z niecierpliwością na wiosnę, aby rozpocząć nową przygodę z kolarstwem szosowym. Oczyma wyobraźni już przemierzam kaszubski wsie w niedzielne majowe poranki…
Zaniedbałem nieco długie wybiegania. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Powinienem, ale nie miałem ostatnio albo sił, albo możliwości, choć to drugie to raczej taka próba usprawiedliwienia samego siebie. Czy to oznacza, ze trenuje mniej ? Nie, nie sądzę. Inaczej, w moim odczuciu intensywniej, ale może to tylko taka percepcja, bo robię coś, czego wcześniej nie robiłem.
Wiosna zbliża się powoli, ja zaczynam czuć lekkie podenerwowaniem nadchodzącym sezonem… nadchodzi nieznane.
Ale nie samym triathlonem żyje człowiek, w lutym biegnę 10k w Gdyni, 28 marca III edycja TCU (ale pewnie zrobię tylko część), w kwietniu można by zaliczyć bieg z Rysiem Kałaczyńskim w Wituni (bije rekord Guinessa), w maju kolejne 10k w ramach GPX Gdyni a potem I PZU Gdańsk Maraton, w czerwcu ponownie GPX i Sprint w Suszu…. a od lipca to już pełen ogień, ale o tym później….